Wychowawczyni: Anna Szymczk
Podporucznik Mirosław Wojtuń, żołnierz zawodowy 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej, a w latach 2006-2009 uczeń bieruńskiego liceum
Ukończył Pan nasza szkołę, jak Pan wspomina lata w niej spędzone?
Jestem absolwentem z 2009 roku. Z perspektywy czasu mogę śmiało stwierdzić, że 3 letni czas nauki w bieruńskim liceum był najprzyjemniejszym okresem w mojej dotychczasowej edukacji.
Największy wpływ na to mają z pewnością znajomości zawarte w liceum, które mimo upływu czasu nadal się utrzymują, jak również grono pedagogiczne, które nami kierowało… Jestem przekonany, że cały mat-fiz-ang 2006-2009r. jeszcze długo będzie miło wspominał lekcje z matematyki prowadzone przez Panią mgr Pauliną Cholewę-Świetlińską.
W jaki sposób z Bierunia trafia się do wojska? Jak wyglądała Pana edukacja po zdaniu matury?
Do wojska trafiłem już 3 miesiące po ukończeniu szkoły. Rekrutacja do szkoły oficerskiej zaczęła się jeszcze w czasie nauki w liceum. Pierwszym krokiem było dostarczenie do Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych wymaganych dokumentów, a następnie stosowanie się do zaleceń Wojskowej Komendy Uzupełnień właściwej do miejska zamieszkania. To ona wraz z WSO kierowała mnie na kolejne etapy postępowania rekrutacyjnego.
Skąd pomysł na karierę wojskową? Wpływ brata?
Pomysł na związanie swojego życia z mundurem pojawił się już w gimnazjum, kiedy próbowałem dostać się do Ogólnokształcącego Liceum Lotniczego w Dęblinie. Nie udało się, więc poszedłem w ślady moich braci, decydując się na bieruński mat-fiz. Decyzję o wybraniu szkoły oficerskiej podjąłem samodzielnie, aczkolwiek fakt, że mój brat był w tym czasie studentem uczelni wojskowej odegrał dużą rolę, ponieważ pozwoliło mi to na dokładniejsze poznanie funkcjonowania takiej uczelni.
Jakie przedmioty maturalne były brane pod uwagę w czasie rekrutacji? Musiał Pan zdawać jakieś egzaminy?
Pod uwagę brany był wynik z egzaminu maturalnego z takich przedmiotów jak matematyka i język angielski. Dodatkowym egzaminem, który musiałem zdać był egzamin ze sprawności fizycznej.
Jakie umiejętności, cechy charakteru są niezbędne, aby zostać żołnierzem?
Na to pytanie mogę odpowiedzieć z perspektywy dowódcy, który kieruje ludźmi. Myślę, że najistotniejsza jest w tym przypadku umiejętność podejmowania decyzji. Dowódca, który nie potrafi podjąć decyzji traci autorytet wśród swoich podwładnych. Najgorszą decyzją jest brak decyzji. Następnie - branie odpowiedzialności za podjętą decyzję. Dodatkowo żołnierz powinien umieć podporządkować się i być zdolny do wykonania powierzonego mu zadania, polecenia. Bardzo istotna jest również sprawność fizyczna oraz odporność na pracę w stresie.
Czy to prawda, co się często mówi, że "za mundurem panny sznurem"?
Spodziewałem się tego pytania. Mundur na pewno działa pozytywnie na nawiązywanie kontaktów damsko-męskich ale specyfika pracy, która polega na nieustannej rozłące sprawia że w końcu i mundur traci swój urok dla strony przeciwnej.
Jak wygląda typowy dzień żołnierza zawodowego?
Dzień zaczyna się od porannego rozruchu fizycznego. Odbywa się apel poranny, na którym rozdzielane są zadania do realizacji oraz przekazywane istotne informacje bieżące. Następnie rozpoczyna się realizację szkolenia programowego, które normuje dany tydzień szkoleniowy. Dowódca odpowiedzialny jest za prowadzenie szkolenia ze swoimi podwładnymi, zgrywanie się oraz ewidencjonowanie wyników szkolenia, jak również przestrzeganie warunków bezpieczeństwa podczas realizacji wykonywanych zadań.
Jest Pan dowódcą plutonu rozpoznawczego; czym dokładnie Pani Pana oddział się zajmuje?
Pododdziały rozpoznawcze przeznaczone są do pozyskiwania informacji na temat aktualnego bądź potencjalnego przeciwnika oraz warunków terenowych i hydrometeorologicznych mających istotny wpływ na przebieg walki. Rozpoznanie zazwyczaj odbywa się w ugrupowaniu przeciwnika, aczkolwiek ze względu na obowiązującą mnie tajemnicę służbową nie mogę zdradzić szczegółowych zadań, jakie są stawianie pododdziałom rozpoznawczym.
Jakieś sukcesy? Osiągnięcia? Słyszeliśmy o 2 miejscu podczas Gali podsumowującej ostatni rok…
Jeśli chodzi o sukcesy, o których mogę powiedzieć to jedynie te sportowe… Ukończenie pół-maratonu komandosa (pełne umundurowanie + plecak 10kg), ukończenie biegu o nóż komandosa, ukończenie biegu katorżnika. Jeśli chodzi o wspomnianą galę, to wyrazy uznania należą się przede wszystkim moim podwładnym. To oni dokonali tego, że teraz mogę powiedzieć, iż dowodzę drugim najlepszym plutonem rozpoznawczym w mojej brygadzie.
Czy dużo czasu spędza Pan poza jednostką?
Szkolenia poligonowe to bardzo istotny element szkolenia wojsk, który w mojej jednostce realizowany jest na bardzo wysokim poziomie, co przekłada się na to, iż czasu spędzany poza macierzystą jednostką jest naprawdę sporo.
Jakie są zalety i wady tej pracy?
Trudno mówić o zaletach i wadach pracy w wojsku. Osobiście traktuję to bardziej jako służbę, a nie pracę. Dla młodego oficera, jak ja, na pewno dużym wyzwaniem jest branie odpowiedzialności za swoich podwładnych, dbanie, aby ich wyszkolenie było na wysokim poziomie, jak również motywowanie ich do działania. Podejmowanie decyzji wiąże się z braniem na siebie odpowiedzialności prawnej i finansowej, lecz nie traktowałbym tego jako wady zawodu żołnierza, a obowiązku. Do zalet myślę, że można zaliczyć pewne wynagrodzenie, emeryturę na ustawowych zasadach, no i to co powinno być najistotniejsze dla młodego człowieka - możliwość samorealizacji i rozwijania swoich umiejętności oraz zainteresowań.
Prosimy o opowiedzenie jakiejś ciekawej historii związanej z Pana pracą.
Jeśli chodzi o ciekawą historię, to pierwsze co przychodzi mi do głowy to możliwość współpracy, pomocy naszym kolegom z jednego państw sojuszniczych naszego kraju. Działo się to w czasie jednego z ćwiczeń poligonowych, na którym uczestniczyłem. Wraz z moim plutonem realizowałem zajęcia z terenoznawstwa, na którym doskonaliliśmy nasze umiejętności w marszu na azymut.
W czasie zajęć napotkaliśmy na wspomnianych wcześniej kolegów, którzy realizowali swoje szkolenie, w czasie którego mieli awarię urządzeń nawigacyjnych. Spytali nas, czy mamy jakieś urządzenie, które pozwoliłoby wytyczyć im drogę marszu. Duże było ich zdziwienie, gdy powiedzieliśmy, że co prawda nie mamy gpsa, ale mamy coś bardziej praktycznego i niezawodnego. Wskazaliśmy im kierunek, w którym powinni się przemieszczać oraz odległość do wskazanego punktu. To wszystko dzięki umiejętnemu posługiwaniu się mapą i busolą AK. Wytyczyliśmy im drogę i z wiadomości, które do mnie dotarły, to nasi koledzy trafili do celu. Morał z tej historii jest taki, że elektronika jest narzędziem pomocniczym, ale to właśnie umiejętność posługiwania się mapą, busolą i ołówkiem, czasami jest więcej warta niż drogie nowinki technologiczne.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych sukcesów, bezpieczeństwa…. Czego jeszcze życzy się wojskowemu?
Najczęściej życzy się „żołnierskiego szczęścia”.
Więc tego życzymy, żołnierskiego szczęścia.