16 października w katowickim Spodku zostało wystawione megawidowisko „Franciszek – wezwanie z Asyżu”. W tym spektakularnym przedsięwzięciu uczestniczyła uczennica naszej szkoły Magdalena Górkiewicz. Wywiad z młodą aktorką, który zamieszczamy poniżej, jest pierwszym z całej serii, w której zaprezentujemy uczniów i nauczycieli naszej szkoły – ludzi z pasją.
Magdzie gratulujemy sukcesu i życzymy kolejnych, a przede wszystkim – spełnienia planów, o których sama opowiada.
Słyszeliśmy o Twoim ostatnim sukcesie. Opowiedz nam o spektaklu, którym wzięłaś udział i jak do tego doszło?
Sukces oczywiście należał do wszystkich 500 wykonawców! O castingu do megawidowiska ‘’Franciszek - wezwanie z Asyżu’’ dowiedziałam się do koleżanki z klasy, która również wzięła w nim udział, tylko do części wokalnej. Oczywiście postanowiłam na niego pojechać z racji tego, iż swoją przyszłość wiążę właśnie z aktorstwem. Na casting miałam przygotować 4-minutową prezentację, więc wybrałam wiersz Leopolda Staffa ,,Deszcz jesienny’’. Na miejscu musiałam się zarejestrować i podpisać plik zgód na przetwarzanie moich danych w mediach. Następnie czekałam już tylko na moją kolej… Po 3 dniach dostałam e-maila z wynikami. Był pisk, radość i łzy. Chyba nie muszę mówić dlaczego :)
Megawidowisko przedstawiało żywot św. Franciszka z Asyżu. W spektaklu wzięło udział 500 wykonawców. Aktorzy Teatru A, grupy rekonstrukcyjne, osoby niepełnosprawne, zespoły taneczne, orkiestry, chór, no i recytatorzy oraz wokaliści. Wykorzystano efekty pirotechniczne, padał prawdziwy deszcz, zapłonął także żywy ogień.
Jak przygotowywałaś się do castingu i potem do spektaklu?
Na casting przygotowywałam się w zasadzie tak jak na normalny konkurs recytatorski. Szybko nauczyłam się wiersza i powtarzałam go milion razy przy każdej dobrej okazji. Dzień przed castingiem, kilka razy robiąc próby przed mamą, zapominałam tekstu. Biegłam wtedy do pokoju, wypłakiwałam stres i złość, i recytowałam dalej, tak długo, aż mówiłam go z zawrotną szybkością…
Od września w każdą sobotę jeździłam na próby do Katowic. Przez półtora miesiąca grupami przygotowywaliśmy się osobno, dopiero we wtorek przed środową premierą wszyscy razem spotkali się na próbie w Spodku. Myślałam wtedy, że to niemożliwe żeby przez 2 dni 500 ludzi ogarnęło to całe widowisko. Kto kiedy wchodzi na scenę, po kim mówi… Przypominałam sobie jednak, że mamy najlepszego reżysera (Mariusza Kozubka), z którym spędzenie 12 godzin było zaszczytem!
Co wspominasz najlepiej?
Najpiękniejszym momentem była chwila, kiedy przed przedstawieniem na telebimie pokazał się papież Franciszek pozdrawiający nas. Skierował łowa do organizatorów i uczestników spektaklu podczas audiencji generalnej. Mówił o Katowicach, megawidowisku, ‘’Biedaczynie z Asyżu’’. Pamiętam, że miałam wtedy łzy w oczach. Czułam, jakby sam Papież stał przede mną, uśmiechał się i dziękował za to, że biorę udział w czymś tak ważnym. Najlepiej wspominam też moment, kiedy podczas pieśni finałowej dostaliśmy owacje na stojąco od wiwatującej widowni w Spodku. Znowu płakałam, nie mogąc uwierzyć, że coś tak pięknego przydarzyło się właśnie mnie.
Mówiąc o tym, co wspominam najlepiej nie mogę oczywiście zapomnieć o poznanych tam ludziach. Znam ich zaledwie 1,5 miesiąca ale już wiem, że jest to wspaniałych 20 osób, z którymi chciałabym utrzymać kontakt jak najdłużej. Mówię oczywiście o mojej grupie recytatorów, reżyserze i asystencie, którzy nas przygotowywali. Cieszę się, że Bóg postawił Ich na mojej drodze. Cudpwnie wspominam każdą chwilę razem. Nagrywanie w studiu, wspólne interpretowanie tekstu, to jak wchodziliśmy na halę Spodka bądź jadalnie, a wszyscy bili nam brawo. Teraz, kiedy usłyszałam tyle ciepłych słów, gratulacji, wyrazów zachwytu, marzę jedynie o momencie, kiedy reżyser zadzwoni do mnie z informacją, że wracamy na próby i że nasza wspólna przygoda nie dobiegła jeszcze końca…
Czy coś sprawiło Ci trudność? Problemy?
Moim największym problemem był chyba stres. Jeszcze nigdy w życiu nie grałam przed 7-tysięczną publicznością. Wiedziałam, że na widowni będzie moja rodzina, przyjaciele, ludzie z mojej miejscowości, Biskup, dlatego rzecz jasna nie mogłam dać plamy.
Wspomniałaś, że wiążesz swoją przyszłość z aktorstwem. Jakie są twoje plany?
Na razie zastanawiam się na wyborem szkoły aktorskiej, a mój wybór padnie raczej na Państwową Wyższą Szkołę Filmowa, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi. Ale z racji tego, iż ta szkoła jest na 14 miejscu w rankingu 25 najlepszych szkół filmowych świata szanse, że się tam dostanę za pierwszym razem są baaaardzo małe. Myślę też, żeby po maturze iść na roczne studium aktorskie, które pozwoli mi jak najlepiej przygotować się na to, o czym marzę już od wielu lat. Lub po prostu zająć się wreszcie w pełni castingami.
Jakie sukcesy masz już na swoim koncie?
Sukcesów nie mam dużo. Przede wszystkim obecnie moim największym życiowym sukcesem jest bez wątpienia udział w megawidowisku ‘’Franciszek wezwanie z Asyżu’’. Poza tym zwycięstwa we wspomnianych już konkursach recytatorskich ‘’Godomy i spiewomy po ślonsku’’, 3 miejsce w przeglądzie scenek w języku angielskim, 2 miejsce w konkursie Mish-Mash z rosyjskiego. Poza tym w wakacje dostałam się do reklamy, ale z przyczyn osobistych nie mogłam pojechać na nagranie.
Kiedy i w jaki sposób narodziła się Twoja pasja?
Kiedy? Tak naprawdę nie wiem. Wiadomo, że na początku chciałam być księżniczką! Moja mama zawsze powtarza, że od dziecka lubiłam występować. Już w przedszkolu brałam udział w przedstawieniach. Potem ciągnęło się to przez podstawówkę, gimnazjum, aż do teraz. Pamiętam czasy, kiedy byłam mała, robiłam sama dekoracje z krzeseł, koców i poduszek w salonie i zapraszałam rodziców na moje własne przedstawienia! Oczywiście była to totalna improwizacja. Nieważne, że rzeczy które mówiłam były bez sensu, że grałam tylko ja jedna. Ważne, że GRAŁAM, miałam publiczność i robiłam to, co lubiłam. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w przyszłości będzie to miało dla mnie takie znaczenie.
Czego wymaga od ciebie realizowanie Twojej pasji? Co musisz jej poświęcić?
Przede wszystkim czas. Wiadomo, że każdy zawód, hobby czy zwykłe zainteresowanie czymś wymaga poświęcenia się. Odłożenia innych rzeczy na później i zajęcia się tym życiowym priorytetem. Tak było jeszcze w szkole podstawowej i gimnazjum, kiedy brałam udział w konkursach ‘’Godomy i śpiewomy po ślonsku’’, kiedy oprócz zwykłych codziennych obowiązków, musiałam nauczyć się zwykle długich tekstów i połączyć recytację z grą aktorską. Tak samo było z megawidowiskiem o św. Franciszku. Poświęciłam wiele dni na próby, ćwiczenia. Ale nie narzekam. Bo przecież robiłam i wciąż robię to, co kocham.
Co Ci daje Twoja pasja?
Aktorstwo daje mi przede wszystkim możliwość wcielenia się w przeróżne postaci. Grało się już babcię, dziadka, zająca, a nawet koguta. Daje mi możliwość poznania samej siebie, moich słabości i mocnych stron, uruchomienie wyobraźni. Daje mi przede wszystkim radość, a to jest chyba w tym wszystkim najważniejsze. Nie potrafię chyba precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu uwielbiam występować na scenie, uwielbiam grać i już :)
Opowiedz nam o jakimś szczególnym zdarzeniu związanym z Twoja pasją.
Chyba nikogo to nie zdziwi, jak znów posłużę się przykładem z megawidowiska… Szczególnym zdarzeniem było zdecydowanie to, jak kilka minut przed premierą na telebimach pozdrawiał nas papież Franciszek i mówił o uczestnikach. Był to jeden z najlepszych momentów w moim życiu. Nie wiedziałam, że udział w tym widowisku doprowadzi to takiego pozytywnego zamieszania w moim życiu i da mi tyle radości.
Jeżeli mam wspominać szczególne zdarzenia, nie mogę zapomnieć o jeszcze jednym. 3 lata temu. Jasełka. Piękny grudzień. Ja w roli Maryi. Scena końcowa, niezwykle wzruszający moment, kiedy siedziałam na środku sceny wśród pastuszków, Józefa, Trzech Króli i w rękach trzymałam lalkę baby-born czyli Jezusa. Cały mój rodzinny Chełm na widowni. Słychać wzruszenie wśród ludzi. Piękna chwila. Wśród gromkich braw kurtyna zaczęła się zasuwać. Myśląc, że to już naprawdę koniec, odwróciłam się do reszty aktorów i krzycząc „Jeronie! Udało się!”, rzuciłam gdzieś wysoko „ Jezusem”. Oczywiście na moje nieszczęście w tym samym momencie kurtyna nagle poszła w górę i cała widownia widziała zajście „zza kulis”. W jednej sekundzie słychać było na sali wybuch śmiechu, który trwał przed dobre 10 minut.
Jakie masz marzenie?
Marzenie oczywiste. Grać w filmach! Najlepiej w thrillerach, filmach sensacyjnych, tam gdzie Rowan Atkinson, Al Pacino, Jack Nicholson, Meryl Streep i Jane Fonda.
Czy zachęcałbyś innych do zajęcia sią takim hobby?
Trudno powiedzieć, czy umiałabym zachęcić . To trzeba lubić. Nie można na scenie stać z przymusu i recytować wierszyk z zamkniętymi oczyma. Trzeba tam wbiec z radością i nadzieją, że zaraz zrobi się coś super świetnego! Aktorstwo, występy publiczne trzeba moim zdaniem mieć we krwi. Mimo wszystko jednak bardzo polecam! I mogę zapewnić, że aktorstwo daje mnóstwo satysfakcji, radości i wspaniałych chwil. A ludzie, których poznamy, doświadczenie, które zdobędziemy i momenty, które przeżyjemy nieraz nas wzruszą i dają nam jedne najpiękniejszych chwil w życiu! :)